Zyc nie umierac....
Zyc nie umierac... :D Wczoraj wrocilam jush ze szkoly po 13... a mialam konczyc o 14:45 :-) Nie bylo mojej wychowawczyni, z ktora mialabym 3 ostatnie lekcje... wiec zeszlam z Gosia (przewodniczaca, a ja skarbnik :P) do dyrektora... i pytamy, czy jest pani, a on nam mowi, ze nie ma i pyta z kim mamy matematyke... a ja do niego, ze po co nam matematyka, niech nam pan zrobi prezent na swieta i pusci nas do domu :-p Bo chcial nam matme dojebac :-p No i mowi, ze wyjatkowo na swieta mozemy isc jush do domu... wiadomo klasa halas narobila, bo nie ma to jak sie ucieszyc, ze wlasnej wychowawczyni nie ma (jedza jedna! :-p) haha :] A dziaiaj mialam tylko 4 lekcje... bo od 5 zaczynala sie jush Wigilia dla nauczycieli... wiec z reszty nas zwolniono.... mhmhm jak pieknie =] hehe :-) No to tyle.... :-p